Nigdy wcześniej nie uprawiałam sportu.
Owszem miałam zdolności lekkoatletyczne w szkole podstawowej, ale chyba nikt na to nie zwrócił wówczas uwagi.
Moje życie od zawsze było żmudne i ono najmocniej przygotowało mnie do tego w jakiej formie jestem dzisiaj.
Jako młoda 17-latka zaszłam w ciążę. Jako 18- latka zostałam mamą. Wychowywałam dziecko samodzielnie, odepchnięta przez środowisko. Nikt nie wierzył, że skończę szkołę średnią, nie mówiąc już nawet o perspektywie studiów, weterynarii którą miałam w planach podjąć. W zasadzie z góry zakładano, że skończę na kasie w malutkim sklepiku. Mimo tym wszystkim przeciwnością losu, zawzięłam się w sobie i powiedziałam że udowodnię przede wszystkim sobie, że dam radę! Zawalczę o siebie i swój przyszły los i przede wszystkim o dobro mojego dziecka.
To były bardzo ciężkie lata; studia, praca, nieustanna gonitwa między żłobkiem, a uczelnią. Nie trenowałam na siłowni, nie robiłam przebieżek aby wdrożyć się w sport, już samo moje życie podarowało mi ciężki trening sportowy. Biegałam z małym dzieckiem ważącym 12kg cały kilometr aby zdążyć na autobus, na który miałam tylko 4 min. Następny odjeżdżał za pół godziny, a ja nie mogłam sobie pozwolić na taki luksus w rozkładzie dnia. Matka to taki robokop, który bierze na klatę TIRa jeśli trzeba. Nie zastanawia się czy da radę czy nie. Po prostu ciśnie na maksa, bez dyskusji i robi to, co do niej należy bo na tym polega odpowiedzialność. Na jednym ręku dźwiga dziecko, a w drugim na każdym palcu po jednej siatce z zakupami.
Niby banalne, a jednak w taki właśnie sposób wykształciła się moja siła biegowa, kondycja i wytrzymałość. Mamy, które wychowują dzieci wiedzą dokładnie o czym mówię.
